Na wczorajsze popołudnie mieliśmy zaplanowaną nielada misję do spełnienia. Trzeba było przywioeźć z tartaku (jakieś 25km) 2 słupy i 1 płatew. (oczywiście mogliśmy zamówić transport u nich ale po co płacić za coś co mo,żemy zrobić sami) Na pierwszy rzut okaz zadanie wydaję się calkiem proste, dlatego dodam szczegóły: wymiary słupów 16x16x390cm a płatwki 16x16x680cm do dyspozycji osobówka i przyczepka jednoosiowa jakieś 2,5m długości. Mąż z teściem pomierzyli, popatrzyli, powiedzieli, że się da no to musi się udać. Wyruszyliśmy przed 16 z domu zajechaliśmy tylko po przyczepkę na budowę i ... stanęliśmy. Samochód ugrzązł nam w błocie i ani do przodu ani do tyłu, deski, płyty wciskamy pod koła i nic, on grzęźnie coraz bardziej, a deszcz leje jak z cebra. Ale chłopaki łopaty w ręce i zaczęli błotko przerzucać, mężu się zaparł, teściu pchał i nasz passart wyjechał, a tak mało brakowalo, żeby się zawiesił. Szczęśliwi i przemoczeni ruszyliśmy w drogę, dojezdżamy do tartaku a tam wszyscy na nas jak na głupków się patrzą, że my po TE słupy z TĄ przyczepką przyjechaliśmy. Chłopaki wrzucili słupy na przyczepkę, wydaje się ok, dorzucili płatek a ona więcej wystaje niż na przyczepce leży. Ale pasy, liny poszły w ruch i udało się jakoś umocować, jeszcze tylko czerwona szmatka na koniec i ruszyliśmy. Cała trojka z duszą na ramieniu, oby tylko wyjechać za miasto. Ja całą drogę wlepiona w tylną szybę, a deszcz leje... Ale pomału, pomału i dojechaliśmy, bez żadnych szkód i stra!!! Misja wykonana i niech mi nikt nie mowi, że się nie da, jak się chce to się da!!!